środa, 12 marca 2014

Czupel i Skrzyczne zdobyte - KGP



Czupel i Skrzyczne zdobyte!

W końcu chwila wolnego czasu, więc wzięliśmy się za zdobywanie Korony Gór Polski. Na pierwszy cel poszły dwa szczyty zlokalizowane najbliżej nas - Czupel i Skrzyczne. Pogoda zapowiadała się pięknie, więc postanowiliśmy wyruszyć o 8 rano, żeby się wyrobić się na spokojnie do wieczora, ponieważ wybieraliśmy się na małą parapetówkę. Niestety jak  to zazwyczaj bywa … wstawanie z samego rana po ciężkim tygodniu nie idzie nam za dobrze, starałem się zwlec Dominikę z łóżka, ale niestety uległem jej błaganiom o jeszcze jedną godzinkę, ze względu na dzień kobiet :P Wyprawa znacznie się opóźniła. Do Bielska dotarliśmy dopiero na 12.00. Podejście zaczęliśmy zielonym szlakiem ze Straconki. Szlak troszkę nudnawy, ale przyjemnie się maszeruje. Przed 13:30 zdobywamy Magurkę Wilkowicką (909 m n.p.m.), a następnie ruszamy na Czupel (933 m n.p.m.), który zdobywamy półgodzinki później . Na szczycie robimy zdjęcie potrzebne do książeczki KGP oraz pałaszujemy drugie śniadanko, w międzyczasie Dominika zmajstrowała mały krzyżyk z gałązek i zostawiła go w ogromnej "dziupli" pod kapliczką, między innymi krzyżykami.


Czas naglił, w planach mieliśmy wrócić do domu o 18, a na zegarku już 15:00, a przed nami jeszcze zejście z Czupla i wdrapanie  się na Skrzyczne. Postanowiliśmy więc pobawić się w skyrunnerów i  zbiec z Czupla, dzięki czemu zaoszczędziliśmy około godziny. Wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy do Szczyrku. O 16:00 zaczęliśmy podchodzić na Skrzyczne (1257 m n.p.m.). Jednak jego zdobycie stanęło pod znakiem zapytania, ponieważ Dominikę obtarły buty do krwi, jednak ta sugerując się swoim mottem „Masiak się nie poddaje” ruszyła w dalszą drogę.  W trzy czwarte drogi zastaliśmy śnieg... znajdujący się głównie  na trasie narciarskiej i nieco posmutnieliśmy, ponieważ uświadomiliśmy sobie, że nie mamy nic na czym byśmy mogli zjechać z góry. Docieramy na szczyt, wbijamy pieczątki do książeczek i ruszamy w dół. 



Schodzenie ze Skrzycznego po ciemku chyba stało się naszą tradycją, bo to już 3 wyprawa, kiedy schodzimy z góry w całkowitej ciemności  Zejście postanowiliśmy sobie ułatwić  i przyspieszyć zjeżdżać na butach po trasie narciarskiej, aż do środkowej stacji wyciągu. Umorusani w  błocie, ale uradowani, że w końcu udało nam się wyjść w góry, co prawda na nie wymagające szlaki, które znamy na pamięć, ale to zawsze czas przyjemnie spędzony w górach i na świeżym powietrzu. Tymczasem siadamy do planowania  listy kolejnych szczytów KGP do zdobycia. Hmmm następny wypad na  południowy wschód czy zachód…?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz