Czupel i Skrzyczne zdobyte!
W końcu chwila wolnego czasu, więc wzięliśmy się za zdobywanie Korony Gór Polski. Na pierwszy cel poszły dwa szczyty zlokalizowane najbliżej nas - Czupel i Skrzyczne. Pogoda zapowiadała się pięknie, więc postanowiliśmy wyruszyć o 8 rano, żeby się wyrobić się na spokojnie do wieczora, ponieważ wybieraliśmy się na małą parapetówkę. Niestety jak to zazwyczaj bywa … wstawanie z samego rana po ciężkim tygodniu nie idzie nam za dobrze, starałem się zwlec Dominikę z łóżka, ale niestety uległem jej błaganiom o jeszcze jedną godzinkę, ze względu na dzień kobiet :P Wyprawa znacznie się opóźniła. Do Bielska dotarliśmy dopiero na 12.00. Podejście zaczęliśmy zielonym szlakiem ze Straconki. Szlak troszkę nudnawy, ale przyjemnie się maszeruje. Przed 13:30 zdobywamy Magurkę Wilkowicką (909 m n.p.m.), a następnie ruszamy na Czupel (933 m n.p.m.), który zdobywamy półgodzinki później . Na szczycie robimy zdjęcie potrzebne do książeczki KGP oraz pałaszujemy drugie śniadanko, w międzyczasie Dominika zmajstrowała mały krzyżyk z gałązek i zostawiła go w ogromnej "dziupli" pod kapliczką, między innymi krzyżykami.
W końcu chwila wolnego czasu, więc wzięliśmy się za zdobywanie Korony Gór Polski. Na pierwszy cel poszły dwa szczyty zlokalizowane najbliżej nas - Czupel i Skrzyczne. Pogoda zapowiadała się pięknie, więc postanowiliśmy wyruszyć o 8 rano, żeby się wyrobić się na spokojnie do wieczora, ponieważ wybieraliśmy się na małą parapetówkę. Niestety jak to zazwyczaj bywa … wstawanie z samego rana po ciężkim tygodniu nie idzie nam za dobrze, starałem się zwlec Dominikę z łóżka, ale niestety uległem jej błaganiom o jeszcze jedną godzinkę, ze względu na dzień kobiet :P Wyprawa znacznie się opóźniła. Do Bielska dotarliśmy dopiero na 12.00. Podejście zaczęliśmy zielonym szlakiem ze Straconki. Szlak troszkę nudnawy, ale przyjemnie się maszeruje. Przed 13:30 zdobywamy Magurkę Wilkowicką (909 m n.p.m.), a następnie ruszamy na Czupel (933 m n.p.m.), który zdobywamy półgodzinki później . Na szczycie robimy zdjęcie potrzebne do książeczki KGP oraz pałaszujemy drugie śniadanko, w międzyczasie Dominika zmajstrowała mały krzyżyk z gałązek i zostawiła go w ogromnej "dziupli" pod kapliczką, między innymi krzyżykami.
Czas naglił, w planach mieliśmy wrócić do domu o 18, a na zegarku już 15:00, a przed nami jeszcze zejście z Czupla i wdrapanie się na Skrzyczne. Postanowiliśmy więc pobawić się w skyrunnerów i zbiec z Czupla, dzięki czemu zaoszczędziliśmy około godziny. Wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy do Szczyrku. O 16:00 zaczęliśmy podchodzić na Skrzyczne (1257 m n.p.m.). Jednak jego zdobycie stanęło pod znakiem zapytania, ponieważ Dominikę obtarły buty do krwi, jednak ta sugerując się swoim mottem „Masiak się nie poddaje” ruszyła w dalszą drogę. W trzy czwarte drogi zastaliśmy śnieg... znajdujący się głównie na trasie narciarskiej i nieco posmutnieliśmy, ponieważ uświadomiliśmy sobie, że nie mamy nic na czym byśmy mogli zjechać z góry. Docieramy na szczyt, wbijamy pieczątki do książeczek i ruszamy w dół.
Schodzenie ze Skrzycznego po ciemku chyba stało się naszą tradycją, bo to już 3
wyprawa, kiedy schodzimy z góry w całkowitej ciemności Zejście postanowiliśmy sobie
ułatwić i przyspieszyć zjeżdżać na
butach po trasie narciarskiej, aż do środkowej stacji wyciągu. Umorusani w błocie, ale uradowani, że w końcu udało nam
się wyjść w góry, co prawda na nie wymagające szlaki, które znamy na pamięć,
ale to zawsze czas przyjemnie spędzony w górach i na świeżym powietrzu. Tymczasem siadamy do
planowania listy kolejnych szczytów KGP
do zdobycia. Hmmm następny wypad na południowy wschód czy zachód…?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz