wtorek, 25 lutego 2014

II Zimowy Zlot T3 Niedzica 14-16.02 2014r.



Po długich oczekiwaniach w końcu nadszedł 14 luty i nie cieszyliśmy się dlatego, że są Walentynki, a dlatego, że w końcu my i nasz Tripi doczekaliśmy się naszego pierwszego zimowego zlotu! :) Do 13 lutego do końca nie wiedzieliśmy czy uda nam się wyjechać 14 czy dopiero 15, ale udało mi się dostać wolne w pracy, tak więc mogliśmy się cieszyć zlotem od pierwszego do ostatniego dnia.
Planowo wyjazd mieliśmy zaplanowany na godzinę 13, maksymalnie 14, ale jak tu u nas Pałek bywa, ostatnie zakupy, ostatnie "dopięcia guzików" i wszystko się przesunęło, ostatecznie zebraliśmy się o godzinie 17.. Tripciak spakowany, miejsca zajęte, GPS odpalony.. 156km przed nami - jakieś 3h jazdy. Początkowo trasa przebiegała bez przeszkód, kulaliśmy się swoim tempem w stronę naszego celu, aż tu nagle na Zakopiance z daleka zobaczyliśmy korek, myślimy ' o, no tak, piątek wieczór, wszyscy ruszają do Zakopanego' , troszkę nasz entuzjazm opadł, bo w takim tempie myśleliśmy, że zajedziemy na godzinę 22.. Na szczęście okazało się, że była jakaś mała stłuczka i ruchem kierowała Policja, więc w miarę szybko poszło.. Aż do Nowego Targu znowu spokojnie jechaliśmy, ale wieczór, plus temperatura na minusie spowodowała ślizgawkę na drodze, tak więc Bartek zmniejszył prędkość do 20km/h, a na zakrętach i zjazdach do 10km/h, przy nawet najmniejszym wciśnięciu hamulcy odzywał się ABS...  Bartek cały zdenerwowany, ale na szczęście opanowany kierował Tripim , co było dla niego straaasznie stresujące, z każdego zakrętu, szczególnie tych w dół zbocza z trudem , ale wychodziliśmy... Dodatkowo jazdę utrudniały strome podjazdy, które w naszym wykonaniu wyglądały troszkę jak balet na lodzie połączony z driftingiem, gdyż każdy taki podjazd pokonywaliśmy "bokiem"... ahh ten tył napęd. I tak dotarliśmy do celu dopiero na godzinę 21.. :) Zaparkowaliśmy busa obok Multimatów, podpięliśmy się do prądu i czas było zacząć nasz pobyt na Polanach Sosnowych w Niedzicy. :) Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne, stok w zasięgu 100m, kemping bardzo przyjemny, pomieszczenia sanitarne jak najbardziej na plus, dodatkowo znajdowała się tam dodatkowa wiata, w której mogliśmy się bawić prawie do samego rana. Nie wspomnę już o bani wodnej, która też nas bardzo pozytywnie zaskoczyła, ale o tym w dalszej części relacji :)
Tak więc zabraliśmy nasz 'prowiant' i ruszyliśmy do wiaty przywitać się z wszystkimi i zacząć zabawę. Podchodzimy do wiaty , a tu przed już tłumy, w wiacie to samo, więc frekwencja jak najbardziej dopisała :) Pomysł z wiatą strasznie fajny, w środku kominek na kiełbaski i dla zmarzluchów, stoły, ławy do siedzenia, sprzęt audi, wszystko co potrzebne :)  Tak jak myśleliśmy połowie osób już szumiało ładnie w głowach, więc nie mogliśmy się już dłużej ociągać, kiełbaski wrzuciliśmy na ruszt, otworzyliśmy nasze trunki i zaczęliśmy zabawę, tak jak wcześniej pisaliśmy prawie do samego rana, impreza mega pozytywna, Mati zadbał o muzę i dodatkowe atrakcje..  :) I może nie otworzyliśmy imprezki, ale razem z MultiMatem ją zamknęliśmy :) Przyszedł czas na największa frajdę czyli spanie w busiku przy -10 stopniach.. :)


Trochę nam szumiało w głowach, więc nawet nie podłączyliśmy naszej farelki, tylko opatuliliśmy się dwiema kołdrami, kocem i padliśmy spać. Dopiero nad ranem poczuliśmy zimno, noski całe lodowate, więc wygoniłam Bartka, żeby podłączył farelkę, aby zagrzała busa i mogliśmy kontynuować spanko. Wstaliśmy o godzinie 10, a raczej obudzili nas Magda z Marcinem, wpadli z wizytą pożyczyć czajnik. Stwierdziliśmy zgodnie z Bartkiem, że pora już ruszać tyłki z łóżka i pokorzystać z uroków tego miejsca. Stok tak blisko, a my leżymy w łóżku, o nie, tak być nie może :) Wstaliśmy, troszkę się ogarnęliśmy, zjedliśmy jajecznicę, kawę wypiliśmy i pełni sił ruszyliśmy na stok :) Ja zaliczałam debiut na snowboardzie, więc szłam troszkę niepewna, ale jak zobaczyłam oślą łączkę, to trochę ulżyło :) Bartek poszedł śmigać na nartach, ćwiczyć przed egzaminem na instruktora narciarstwa zjazdowego, a ja wraz z Magdą i Marcinem wypożyczyliśmy sprzęt i udaliśmy się na nasz 'stok' :). Początki dla nas wszystkich były ciężkie, tyłki i kolana obite, ale już pod koniec dnia każdy sobie świetnie radził :)



Ze stoku wróciliśmy koło 20:30, a na kempingu impreza trwała już w najlepsze, niestety ominęła nas akcja zlotu czyli Jadzia i Agata z gaśnicą w roli głównej, nie będziemy się o tym rozpisywać, bo jeszcze coś napiszemy nie tak jak było i będą baty :):). Prosto ze stoku poszliśmy do busika i dosłownie padnęliśmy.. .leżeliśmy tak z 30 minut i stwierdziliśmy kurczę, pierwszy raz jesteśmy na zimowym zlocie i zamiast siedzieć ze wszystkimi to siedzimy w busie, a impreza pewno trwa w najlepsze.. no więc wychodzimy z busika, bierzemy kiełbachy i procenty z zeszłej nocy i zmierzamy ku wiacie, ale zbliżając się stwierdziliśmy, że coś cicho.. wchodzimy, a tam tylko Mati i Bibasy rozkminiają coś przy kominku, no to chwilkę posiedzieliśmy i postanowiliśmy jednak iść do busa odpocząć :) W drodze do busika, podeszliśmy jeszcze do słynnej wodnej bani, gdzie tyłki grzali Wojtek z Onckim
Kusili nas żebyśmy weszli wygrzać się z nimi, ale jakoś myśl o wyjściu z gorącej bani i droga do busa w tym zimnie, to były wystarczające argumenty na nie, więc udaliśmy się do busa. Bartek przez całą drogę do Tripiego marudził, że w sumie wykąpał by się w tej bani i tak mówił i mówił, aż mi też powoli ta myśl zaczynała się podobać i mówię do Bartka ' Kotek, jesteśmy zwariowanymi i żądnymi przygód ludźmi.. to teraz mamy szansę spróbować czegoś nowego i marudzimy tylko.. '.Po tym zebraliśmy się w mig, zabraliśmy ręczniki, załączyliśmy farelkę, żeby nagrzała nam busiku i ruszyliśmy w stronę bani, podchodzimy, a akurat Wojtek z Onckim wychodzili.. szybko wyskoczyliśmy z ciuszków i chlup do gorącej bani. Woda była taka cieplutka, że z początku zmarznięte palce u stóp aż bolały :) Ale po chwili było już cudownie.. Grzaliśmy się tak chyba z 45 minut i tak porządnie się wygrzaliśmy, że aż się chciało wyjść z tej wody na to zimno, więc jednak nie było tak tragicznie jak z początku się wydawało :) Wróciliśmy do ciepłego busika zagrzanego przez farelkę, którą spisała się na medal podczas wyjazdu, zawinęliśmy się w kołderki i poszliśmy spać. Tym razem zostawiliśmy farelkę włączoną, więc przez całą noc było cieplutko i przyjemnie :):)
Niedzielę planowo chcieliśmy rozpocząć o 8:00 i od razu chcieliśmy śmigać na stok, ale rozpoczęliśmy około godziny 10:00, znowu obudzeni przez Magdę i Marcina, ale obudzili nas w dobrej intencji, bo powiadomili nas o grupowym zdjęciu, które będzie za 15-20 minut przy wiacie :) Po zdjęciach grupowych, część zlotowiczów zaczęła się już zbierać, my zrobiliśmy sobie szybki obiadek, a potem podeszliśmy jeszcze na stok, wykorzystać  pozostały czas i w godzinach popołudniowych wsiedliśmy do busika i ruszyliśmy w stronę domu, po drodze zahaczając jeszcze o zamek w Niedzicy i podziwiając widok Tatr.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz